poniedziałek, 19 listopada 2012

Louis

Był 1 lipca. Od ponad roku spotykasz się z Louisem, jesteście szczęśliwą parą. Lecisz do Wielkiej Brytanii do chłopaków na wakacje. Zaraz kończy się twój lot. Wychodzisz z samolotu i idziesz na parking żeby złapać jakąś taksówkę. Nie czekałaś długo. Wsiadłaś i pojechałaś pod dom chłopaków. Zapłaciłaś i wyszłaś z taksówki. Wchodząc do domu Lou rzucił się na ciebie i zaczął cię całować, przytulać
L: Jesteś jeszcze piękniejsza niż zwykle, a myślałem, że już wtedy byłaś najpiękniejsza.
Ty: Aha, zawsze tak mówisz misiu, ale i tak cię kocham. Co dzisiaj robimy?
L: Wieczorem jest impreza u nas, więc trzeba będzie wszystko przygotować, dobrze?
Ty: Nie ma sprawy.

*Impreza*

Na imprezie było dużo nieznajomych osób. Wypiłaś dość dużo, więcej niż zwykle. Wypaliłaś też dużo szlugów, z czego Louis nie był zadowolony. Wiedział że nie możęsz palić ze względów zdrowotnych.  Weszliście do pokoju Louisa. Stanęłaś przed nim i zdjęłaś mu bluzkę, potem majtki a na końcu spodnie. On chciał cię położyć spać, ale uległ. Zdjął ci , spodnie, bluzkę, majtki, a ze stanikiem miał małe problemy więc mu pomogłaś. Rozchyliłaś nogi, i zaczęliście swój stosunek. Czułaś jak jego członek porusza się w tobie coraz szybciej. Jęczałaś z podniecenia. Stało się to męczące dla ciebie więc zepchnęłaś mulata z siebie i spadł na ziemię. Po chwili się podniósł i rozchylił twoje nogi, ale już nie miałaś na to ochoty więc się wyrwałaś. Ponownie je rozchylił siłą i włożył ci wiadomogdzie dwa palce, po chwili wsadził tam 3, następnie 4, aż w końcu doszło do całej ręki. Niestety to już cię bolało więc krzyknęłaś 'stop' przez płacz i pobiegłaś do łazienki. Wtedy film ci się urwał.
 Obudziłaś się rano o 8 w łóżku i zeszłaś na dół do kuchni. Wszyscy jeszcze spali. Zjadłaś śniadanie i oglądałaś w telewizji jakiś serial. Potem jak wszyscy wstali i się ogarneli poszliście do ulubionej restauracji chłopaków. Tak miną klolejny miesiąc.
rano obudziłaś się z bólem brzucha i głowy. Ciągle wymiotowałaś. Zauważyłaś też że okres ci się spóźnia. Jedna myśl w głowie- CIĄŻA. Nie chciałaś mieć teraz dzieci. Masz 17 lat, poza tym to dziecko zniszczy karierę Louisa. Rozpłakałaś się. Wybiegłaś z domu szukając  najbliższej apteki. Kupiłaś test ciążowy i wróciłaś do domu. Weszłaś do łazienki i zrobiłaś test. Wynik był pozytywny. Odechciało ci się żyć. Schowałaś test do torebki, bo to było jedyne miejsce gdzie Louis nie zaglądał. Zrobiłaś lekki makijaż żeby zakryć zapłakaną twarz i poszłaś do pokoju Louisa. Nagle się obudził. Pomyślałaś: 'Fuck, czemu teraz?' Oczywiście nie miałaś zamiaru mu mówić o wymiotach itd.
L: Cześć kotku, jak się czujesz?
Ty: Hej. Dobrze.- skłamałaś.
L: Co chcesz na śniadanie?- zapytał dając ci buziaka.
Ty: Już jadłam, dzięki.- znowu skłamałaś, myśląc, że jak nie będziesz jadła to dziecko umrze z głodu.
Tak mijały kolejne dni- nic nie jadłaś, byłaś strasznie chuda. Louis się o ciebie martwił
L: Czemu nic nie chcesz jeść? Czemu nagle chcesz być taka chuda? Możesz mi w końcu powiedzieć
Ty: Louis przestań to nie jest ważne.
L: Jak to nieważne?! Powiesz mi do cholery co się stało?!
Ty: Nic się nie stało! Daj mi spokój! Wychodzę, pa!- powiedziałaś
L: Gdzie?
Ty: Umówiłam się z koleżanką, cześć- odpowiedziałaś wychodząc
Po drodze oczywiście nie zabrakło fotoreporterów i fanek Louisa.Ale miałaś to daleko gdzieś. Przechodząc przez pasy odwróciłaś się na chwilę bo wydawało ci się że jest tam twoja mama. Jednak tylko ci się przewidziało. Odwracając się zauważyłaś rozpędzony samochód. Poczułaś wielki ból. Słyszałaś dźwięk karetki.. Zemdlałaś.

L: Halo?

Lek: Dzień dobry. Czy rozmawiam z Zaynem Malikiem?
L: Tak, czy coś się stało?
Lek: Tak, właśnie [T.I] miała wypadek.
L: CO?!- Lou krzyknął i rzucił telefonem o ścianę.
Do salonu przybiegli chłopacy.
H: Co się stało?
L: [T.I] miała wypadek- powiedział załamanym głosem
Li: Coś więcej wiesz?
L: Nie..
Z: Wsiadaj do samochodu. Jedziemy tam.
Wsiedli do samochodu i pojechali do szpitala..
L: Gdzie jest [T.I]?!- krzyczał do recepcjonistki zapłakany Lou
R: Zaraz przyjdzie lekarz i wszystko panu wyjaśni
L: Chcę się z nią widzieć!
R: Nie jest to teraz możliwe, proszę się uspokoić
Niall zauważył lekarza na korytarzy i zaprowadził do niego Louiego.
L: Co z nią?!?!?!
Lek: Ma skręconą kostkę i jest poobijana. Z naszych badań wynika też, że Pani [T.I] jest w ciąży.
L: W CIĄŻY?!
Lek: Tak. Niestety jest bardzo słaba. Ma niedowagę. Trwa właśnie operacja. Lekarze ratują dziecko. Z tego co się dowiedzieliśmy to miała też problemy z sercem i paliła papierosy.
L: Który to miesiąc?
Lek: 2.
L: Jak to możliwe, że nic nie było widać?!
Lek: Przez niedowagę, panie Tomlinson..

*Tydzień później*

Budzisz się, widzisz białe ściany, białe światła, białe puste łóżka obok ciebie i rozmazaną postać.
Ty: Louis? To Ty? Co ja tu robię?
H: To ja Harry, Louis jest w domu. Jest zmęczony, więc z chłopakami czasami zamieniamy się i my tu siedzimy z tobą.. Czekaj, zadzwonię po Lou, żeby powiedzieć, że się obudziłaś.
*15 minut później*
L: [T.I]! Boże, tak strasznie się stęskniłem!
H: Jak się w ogóle czujesz?
Ty: W sumie to strasznie mnie brzuch boli. - spojrzałaś się na Hazzę i Louiego, potem na brzuch
L: Nie patrz na to!
Nie posłuchałaś się go. Podwinęłaś koszulkę do góry i zobaczyłaś wielką okropną bliznę na całej długości twojego kiedyś ładnego brzucha.
Ty: Matko jaki mam okropny brzuch! Co oni mi zrobili? Co się w ogóle stało?!
L: [T.I], miałaś wypadek. Lekarze zrobili ci operację. Nie udało się uratować dziecka. Przykro mi..
Ty: Tobie jest przykro? Przecież ja specjalnie wszystko robiłam, żeby tego bachora niemieć!
L: Co ty wygadujesz?!
Ty: Pomyśl logicznie! Za chwilę jedziecie w trasę promować Take Me Home! Sama z tym czymś być nie chciałam. I niemów mi, że to by ci nie przeszkadzało. Louis cię mocno przytulił. Rozpłakaliście się i weszli do sali chłopcy.

*5 lat później*
Kupiliście duży dom w Londynie. Wasza córeczka miała już 4 lata. Była piękna, Louis twierdził, że jest strasznie do ciebie podobna. Chodziła do przedszkola, bo chcieliście, żeby miała w miarę normalne dzieciństwo, ale Lou i tak bardzo ją rozpieszczał. Harry był jej ojcem chrzestnym. Rok później wzięliście ślub, i żyliście długo i szczęśliwie.

_________________________________________________________________________________
Taki średni, ale nie miałam w sumie innego pomysłu. Czekam na szczere komentarze. :)

sobota, 17 listopada 2012

Harry


Uciekł ci ostatni nocy autobus, więc poszłaś na piechotę. Byłaś pijana, więc szłaś chwiejnym krokiem skręcając w ciemną ulicę, w końcu była 01:00 w nocy. Wracałaś z urodzin swojej najlepszej przyjaciółki. Wiedziałaś, że w domu czeka twój chłopak- Harry. Słuchałaś muzyki ze swojego iPoda, leciała twoja ulubiona piosenka. Nagle poczułaś jak ktoś łapie cię za nogi, ręce i zakleja usta. Byłaś przerażona. Ten ktoś wrzucił twoje małe ciałko do samochodu. Miałaś tylko 152cm i ważyłaś niecałe 50kg. Strasznie płakałaś, ale wiedziałaś, że nie uda ci się stamtąd wydostać. W samochodzie zauważyłaś, że sprawca to nie jedna osoba, a cztery. Czterech wielkich facetów, którzy nie wiadomo co chcieli z tobą zrobić. Coraz bardziej płakałaś, modliłaś się, żeby ktoś, k t o k o l w i e k cię uratował. Nagle samochód się zatrzymał. Jeden z facetów przerzucił cię przez ramię i wszedł z tobą i kolegami do jakiejś piwnicy w której był pokój. Rzucili cię na łóżko i przywiązali za ręce i nogi. Następnie cię rozebrali. Czułaś się okropnie upokorzona, chciałaś tylko umrzeć. Ale to co zrobili zaraz potem było o wiele gorsze. Zgwałcili cię. Były to najgorsze chwile twojego życia. Tak strasznie cię to bolało. Bawili się także twomi piersiami. Płakałaś, ale to nic przecież nie dawało. Coraz bardziej krzyczałaś z bólu. 

- Ej słyszycie?! Policja jedzie! Zwijamy się!- słyszałaś jak jeden z nich krzyczy do reszty.
- A co z małą? Wyrzucamy gdzieś w lesie czy co?
- Ch*j z nią! Uciekajmy!
Zostałaś sama w tym okropnym pokoju. Płakałaś z bólu i upokorzenia. To była najgorsza rzecz jaka kiedykolwiek ci się przydarzyła. Do pokoju wbiegli policjanci. Jeden z nich chciał zadać kilka pytań, ale nie byłaś w stanie odpowiedzieć na żadne. Po tym policja zawiozła cię do najbliższego szpitala by zrobić badania. Okazało się, że masz wiele siniaków. Całą noc w szpitalu nie spałaś, bo się bałaś, a w tym czasie co ok. 2 godziny zmieniali się różni psycholodzy, którzy cię pilnowali. Rano karetka odwiozła cię do domu chłopaków. 

- Dryyyyyyń! Dryyyyyyyń!
L: Harry, idź otwórz drzwi, to pewnie [T.I]- powiedział roześmiany Louis. Grał z chłopakami w butelkę dlatego był taki rozbawiony.
H: Hahah, nie, pewnie została u tej swojej przyjaciółki na noc. Poza tym ona do drzwi by nie dzwoniła, tylko od razu by weszła. Ten na kogo wskaże butelka- otwiera drzwi! - odpowiedział Loczek.
*butelka wskazuje Liama*- No już idę, hahah- powiedział Li.
*Liam podchodzi do drzwi*
L: - Dzień dobry, czy tu mieszka Harry Styles? 
Li: Tak.. Harry to chyba do ciebie, chodź tu!
H: Dzień dobry, coś się stało?
L: Tak, przywieźliśmy [T.I]. Możemy wejść? To dość ważne.
Harry nie wiedział o co chodzi, ale się zgodził. Pierwszy wszedł lekarz, który wniósł cię na rękach i zaniósł do innego pokoju, a drugi postanowił porozmawiać z Hazza. W tym czasie chłopakom zeszły uśmiechy z twarzy. Hazza chciał od razu zapytać się do się stało ale lekarz mu zabronił. 'Później porozmawiacie, jest w złym stanie.'
Wszyscy usiedli z boku i czekali aż lekarz coś powie.
L: No więc, wczoraj..
Loczek popatrzył zdezorientowany na chłopaków, potem na lekarza. Nie wiedział o co chodzi.
L: No więc, tak jak zacząłęm, znaleźliśmy wczoraj [T.I] w opuszczonej piwnicy w obecności 4 facetów. Pańska dziewczyna, stała się wczoraj ofiarą gwałtu. 
H: Ja pierdolę, jak to? - powiedział załamanym głosem Harry. Nie mógł zrozumieć, że przeszłaś takie piekło, gdy on sobie smacznie spał.
L: Zrobiliśmy badania. Całą noc leżała w szpitalu w obecności psychologa. Proszę was, żebyście z nią o tym nie rozmawiali. Chciałbym też, żeby nie zostawała sama. Nie wiadomo co może jej teraz przyjść do głowy. To tyle w tej sprawie. Do widzenia. 
Harry od razu pobiegł na górę do ciebie. Minął drugiego lekarza. Położył się obok ciebie i delikatnie przytulił. Zawsze się bał, że mocniejszym ruchem cię może 'połamać'. Przeszły cię dreszcze i rozpłakałaś się. Miałaś czerwone oczy od ciągłego płaczu. Twój ukochany zauważył to i powiedział 'Nie bój się, przy mnie jesteś bezpieczna.'
Co chwilę z nerwów się przekręcałaś z boku na bok. Nie spałaś całą noc. Nie umiałaś. Loczek całą noc myślał o tym, że spotkała cię tak okrutna rzecz. Był załamany.
Rano próbowałaś wstać do łazienki,ale Harry próbował cię przytrzymać, żebyś nie wstawała
H: Misia, sama nigdzie nie idziesz. 
Ty: Harry proszę, muszę iść do łazienki. -odpowiedziałaś mu smutym głosem.
H: Ja cię tam zaniosę. 
Hazza wziął cię na ręce i zaniósł do łazienki. Trzęsłaś się ciągle ze strachu. W pewnym momencie źle się poczułaś i upadłaś na ziemię. Loczek od razu pomógł ci wstać. Chciał ci też pomóc zdjąć spodnie, ale mu nie pozwoliłaś.
H: Ej o co ci chodzi?! Chcę ci tylko pomóc! Przecież widzieliśmy się nago!- był oburzony tą sytuacją. Gdy wybuchnęłaś płaczem nawet nie zdawał sobie sprawy co właśnie powiedział. W jednej chwili zapomniał co się ostatnio wydarzyło. Nie wierzyłaś że to właśnie powiedział. - Boże, ja.. ja przepraszam, [T.I], przepraszam
Ty: Wyjdź stąd! Słyszysz! Wyjdź, natychmiast! - krzyczałaś przez łzy. Byłaś zła.
Harry wyszedł, a ty się załatwiłaś. Potem opierając się o ścianę, szłaś w stronę umywalki. Umyłaś ręce, zęby, rozczesałaś włosy. Z trudem wyszłaś z łazienki. Na łóżku siedział twój chłopak. H: Gdzie idziesz teraz?
Ty: Po ubrania.
H: Ja ci je przyniosę, ty sobie usiądź. Co chcesz dziś ubrać?
Ty: Obobjętne..
Przyniósł ci ubrania, ubrałaś się i przyszedł Lou.
L: Cześć, nie przeszkadzam?
H: Nie..
L: [T.I] jak się czujesz?
Ty: ...
L: No tak.. chcecie coś zjeść? 
H: W sumie ja jestem głodny. Chcesz kochanie iść na dół?
Ty: *wzruszyłaś ramionami*
Chłopcy popatrzyli się na siebie i Harry wziął cię na ręce. Zniósł cię po schodach. Następnie postawił cię na nogi i pomógł ci dojść do kanapy. Siedział tam tylko Zayn. Usidłaś podwijając nogi pod brodę i przykryłaś się kocem.
Z: Cześć, ślicznie wyglądasz.
Ty: Daruj sobie.. 
H: Miśku, chcesz coś do jedzenia?
Ty: Nie.
H: A do picia? 
Ty: Też nie.
Wzięłaś komputer, weszłaś na tt i to co zobaczyłaś było okropne. Przeczytałaś wpisy directionerek '[T.I] to dzi*ka!', 'Harry nie zasługuje na taką co pije alkohol i daje się gw*łcić!', 'Jesteś zerem! Odejdź od niego!'. Miliony takich samych wpisów. Byłaś załamana. Poza tym zastanawiało cię skąd te niby 'prawdziwe' directionerki o tym wiedziały. Siedzisz a po Twoich policzkach strumieniami płyną łzy. Płaczesz bo sobie nie radzisz. Bezsilność niszczy Cię od wewnątrz nie pozostawiając choć cienia szansy na to, że będzie lepiej. Wylewasz morze łez bo myślisz, że potem będzie lepiej. Niestesty tak nie było. W sumie można powiedzieć, że z każdym dniem było coraz gorzej. Mijały tygodnie. Codziennie ze stresu wypalałaś co najmniej jedną paczkę papierosów. Harry nienawidził gdy paliłaś, ale nie potrafił ci odmówić gdy byłaś w takim stanie. Z każdym dniem chudłaś, ponieważ coraz mniej jadłaś. Któregoś dnia zasłabłaś. Chłopcy wezwali karetkę, która zabrała cię do szpitala. 
*Godzinę później*
Lekarz: Już wszystko wiemy..
H: Co jej jest?!
L: Porozmawiajmy o tym w gabinecie, ale tylko w cztery oczy, bez kolegów. 
*w gabinecie*
L: Więc tak, [T.I] ma niedowagę. Jest strasznie słaba. Poza tym..
H: Tak?!
L: Ona jest w ciąży. Ale nie ze sprawcą, z panem. Niestety, przez niedowagę.. przez to, że jest tak strasznie słaba.. ciąża może ją zabić. Jest tylko 35% szans, żeby [T.I] lub dzieco przeżyło. Musi pan z nią podjąć decyzję, co mamy robić. 
Styles wyszedł wkurzony z gabinetu lekarza. Kopnął w krzesło, oparł się o ścianę i zjechał w dół opadając na podłogę. Rozpłakał się jak małe dziecko. Po 5 minutach przyszli do niego chłopcy wraz z rodzicami [T.I]. Znowu przyszedł lekarz i powiedział wszystko to samo chłopakom i rodzicom. Wszyscy chłopcy wiedzieli z czym się to wiąże. Będzie problem z koncerami, wywidami, fankami. Trudno będzie pogodzić zespół z dzieckiem. Po jakimś czasie przewieziono cię do normalnej sali. Wiedziałaś już wszystko, bo z tobą także lekarz rozmawiał. Harry wszedł do środka, a reszta stała za szybą i wszystko oglądała. Harry ponownie się rozpłakał, widząc cię w tak strasznym stanie, podłączoną do tylu urządzeń. Oboje płakaliście podczas rozmowy.
H: [T.I], wiesz, że to będzie trudne. Ale niechodzi mi o to, że zespół nam będzie przeszkadzał. Ja po prostu nie chcę ci stracić. Proszę, usuńmy to dziecko.
Ty: Czy ty słyszysz do cholery co ty wygadujesz?! 
H: Wiem, ale przecież wiesz doskonale, że Ty i dziecko macie tyko 35% na przeżycie! Błagam cię!
Ty: To ja cię błagam. Idiotką nie jestem, żeby usuwać to dziecko przez naszą głupotę!
H: Jak umrzesz, to sobie tego niewybaczę, rozumiesz to?!
Ty: Jeśli umrę, to będziesz przecież musiał jakoś tolerować to dziecko. Błagam, pozwól mi urodzić. Wiesz, że nieodpuszczę.
W tym momencie weszli twoi rodzice. Chcieli dokładnie tego samego co Harry. Nie zgodziłaś się. Następnie weszli chłopcy, i ci pogratulowali. Odpowiedziałaś tylko 'Nie ma czego..'.
Następnego dnia wyszłaś ze szpitala. Nigdzie się ie ruszałaś. Nikt nie wiedział, że Harry niedługo zostanie ojcem. Przez kolejne miesiące nieopuszczał cię na krok. Chudłaś z każdym dniem. Wszyscy widzieli, że dziecko zabijało cię od środka, tylko nie ty.

Był 8 miesiąc. Zapomniałaś już o tym, co wydarzyło się przed zajściem w ciążę. Stałaś w kuchni obok Zayna. Byliście sami w domu. Rozmawialiście o tym, jak będzie wyglądać twoje dziecko. Jak sobie wszystko wyobrażasz. Jeśli to będzie dziewczynka, to z Harrym zdecydowaliście, że nazwiecie ją Daisy, a jeśli chłopiec, to Max.Wszyscy obstawiali, że urodzisz tak samo piękną dziewczynkę, jak ty. Jednak ty uważałaś, że pod sercem nosisz chłopca, takiego jak Harry. W tej chwili zadzwonił twój telefon:
Lekarz: Dzień dobry, czy rozmawiam z [T.I T.N]?
Ty: Tak, a co się stało?
L: Hmm, jakby to powiedzieć.. To nie jest najlepsza rozmowa na telefon, ale muszę to teraz powiedzieć. Pańscy rodzice mieli wypadek. Oboje zginęli.
Rozpłakałaś się i upadłaś na ziemię. 
Z: [T.I] wstawaj! Powiedz, co się stało?! 
Ty: M-m moi.. Moi rodzice nie żyją
Zayn niezabardzo wiedział co powiedzieć. Wiedział, że skoro straciłaś przed chwilą swoich rodziców, zostali ci tylko oni. Po chwili weszli chłopcy z wielkimi torbami.
H: Cześc kochanie jak się czujesz?
Z: Hazza, chodź na chwilę..
Ty w tym czasie zostałaś na kanapie.
Z: Bo jest taka sprawa.. Dziś zgineli rodzice [T.I]
Loczek się załamał. Przez kolejne dni chłopcy dbali o ciebie coraz bardziej, bo wiedzieli, że najprawdopodobniej umrzesz podczas porodu. Oczywiście, z każdym dniem chudłaś i wyglądałaś przerażająco. Przygotowywali się na to od początku ciąży.
*2 tygodnie przed terminem*
Oglądaliście wszyscy film na kanapie. Poczułaś silne skurcze..
Ty: Harry, to już
H: O boże, poczekaj. Chłopaki, zaprowadźcie ją do samochodu, ja idę po jej rzeczy. 
W samochodzie nie wytrzymywałaś z bólu. Strasznie płakałaś.
Dotarliście do szpitala. Zanieśli cię do środka. Akurat w recepcji stał twój lekarz. Zabrali cię na jeszcze ostatnie badania. Przewieźli cię na porodówkę. Harry złapał cię za rękę i zaczęłaś rodzić. Przez kolejne 3 godziny prawie nic sic się nie zmieniło. Dziecko było w tym samym miejscu. Harry cię pocieszał, mówił, że wszystko będzie dobrze, że urodzisz piękne dziecko. Jednak nic się nie poprawiało.
L: [T.I] musimy zrobić cesarsie cięcie. Musimy mieć twoją zgodę.
Ty: Nie, żadnego cesarskiego cięcia
H: [T.I] błagam zgódź się! 
L: Harry ma rację. Inaczej umrzesz, i nie wiemy czy uda na sie urtować dziecko.
H: Zrób to dla mnie!
Jakieś urządzenie zaczęło pikać.
H: Co się dzieje? [T.I]?!
Nie odezwałaś się. Miałaś zamknięte oczy, nie odzywałaś się.
L: Tracimy ją! Harry, ty musisz szybko podjąć decyzję. Możemy zrobić cesarskie cięcie?
H: Hmm, chyba tak.
L: Dobrze. Niestety musisz opuścić salę. Nie możesz przy tym być. Przykro mi.
H: Nie ma takiej opcji. Muszę przy niej być cały czas i trzymać ją za rękę! Obiecałem jej to!
L: Niestety, nie mogę się zgodzić..
H: Błagam!
L: Mhmm, no dobrze...
Lekarze zaczeli wykonywać zabieg. Traciłaś dużo krwi. Nagle Hazza usłyszał płacz dziecka. Popłakał się.
H: Co z [T.I]?
L: Wszystko dobrze
H: A to chłopiec czy dziewczynka?
L: Dziewczynka. Gratuluję. Wiecie już, jak chcecie ją nazwać?
H: Emm, tak.. Daisy. Daisy Styles.

*Godzinę później*
Ty: Harry.. C-co z naszym dzieckiem?
H: Hmm, urodziłaś najpiękniejszą dziewczynkę na świecie. Jestem z ciebie strasznie dumny! Twoi rodzice też by byli..
Ty: Mogę ją zobaczyć?
H: Już po nią idę..
*5 minut później*
H: Przywitaj się z Daisy Styles!
Ty: Styles? Przecież my.. my się niepobraliśmy jeszcze..
H: No właśnie jeszcze.. [T.I], wyjdziesz za mnie?- Hazza uklęknął przed twoim łóżkiem.
Ty: O Mój Boże.. Tak, oczywiście, że tak!
Harry założył ci pierścionek i przyprowadził chłopaków. Pokazaliście im córeczkę, a dwa dni później wróciłaś ze wszystkimi do domu. Zaraz po tym Harry dodał wpis na twittera: 'Drogie Directioners, bez względu na to, co powiecie, chciałbym wam wszystkim przedstawić mój dwudniowy najcudowniejszy skarb na świecie. Daisy Styles.' Dołączył także zdjęcie waszej córeczki:



4 miesiące później wzieliście ślub. Daisy była najważniejsza w zespole. Jeździłaś z nią i z chłopakami na wszystkie koncerty. Większość fanek się cieszyła, a ty i Daisy byłyście największymy skarbami Harrego, który był świetnym ojcem.

___________________________________________________________________
Mój pierwszy imagin ;p jak go przeczytaliście, to chociaż zostawcie w komentarzu kropkę, czy cokolwiek :) z góry dziękuję